Komentarze: 2
Miałam strasznie męczący weekend. Nie miałam ani chwili wypoczynku. Albo trzeba było coś przygotować na imprezę urodzinową albo siedzieć i zabawiać gości. W sobotę była rodzina ze strony mamy natomiast całą niedzielę siedziała u nas rodzina taty. W sumie bawiłam się dobrze spędzając czas z moim rodzeństwem, ale było strasznie głośno, gdyż cały czas ciocia przekrzykiwała się z babcią. No i oczywiście nie miałam czasu, aby się przygotowac do szkoły, bo głupi było wychodzić w trakcie przyjęcia na moją cześć, aby się uczyć. Z resztą to by była jakas przesada, bo w końcu osiemnastkę trzeba jakoś uczcić:).
Dzisiaj miałam osiem lecji i jestem strasznie zmęczona, a tyle nauki jeszcze dzisiaj przede mną:(. W szkole mieliśmy spotkanie z psychologiem pracy i robiliśmy testy, które miały nam wskazać do jakiego zawodu się nadajemy. Na pierwszym miejscu wyszło mi, że powinnam być nauczycielem akademickim. Wydaje mi się, że do takiego zawodu się za bardzo nie nadaję, ale nauczyciel akademicki i lekarz psychiatra to chyba najlepsze rozwiązania spośród wszystkich zawodów, które niby sa moim powołaniem. Najbardziej rozbawiło mnie to, że powinnam zostać artystą malarzem:). Ja- kobieta, która ma dwie lewe ręcę, nie potrafiąca namalować najprostszych rzeczy, która często (gdy jeszcze miała plastykę) chodziła do młodszego brata z prośba o pomoc w rysynkach, mam zostać malarzem!!:) Po prostu paranoja:). Również mi wyszło, że powinnam zostać artystą muzykiem instrumentalistą, lektorem lub korektorem składu, czyli powychodziły mi zawody, w których na pewno się nie widzę. Jedno wiem na pewno, takie testy na pewno mi nie pomogły, a jedynie wprowadziły zamęt w mojej głowie ;).
Moje powołanie jest prawdziwą zagadką...